Bodhgaya i otoczenie po prostu tętni życiem, choć w sumie podobnie jak cały stan Bihar należy do raczej biedniejszych rejonów Indii. Pomimo tego dużo się tutaj buduje, uprawia zboża i różne warzywa oraz owoce. Życie tutaj zapewne nie jest zbyt lekkie, każdy jednak radzi sobie tak jak umie. Po całym terenie rozsiane są liczne klasztory i centra buddyjskie ze wszystkich krajów i tradycji buddyjskich. Także odwiedzając jedno miejsce mamy przekrój niemal całej Azji.
Zatrzymaliśmy się w polecanym nam przez przyjaciół Iqbal Guest House, który był może nie najwyższego standardu, ale za to w dobrej cenie, co miało znaczenie przy ponad tygodniu, który zamierzaliśmy tam spędzić. Jeżeli komuś nie przeszkadzają pojedyncze skolopendry biegające po kątach oraz brak lustra i wieszaków na ręczniki w łazience, to miejsce jest bardzo fajne na tygodniowy pobyt. Guest House nie oferuje wyżywienia, jednak to nie problem. Więcej o jedzeniu w Bodhgaya – TUTAJ.
Bodhgaya podobnie jak cały stan Bihar utrzymuje się z rolnictwa, pomimo dosyć suchego klimatu. Jak widać i słychać na krótkim filmie poniżej, również przy tym obecna jest wesoła muzyka.
Rozpoczęliśmy starania o bilety kolejowe na expres do Siliguri, podobno miały być akurat za tydzień. Powoli zaczynamy zapoznawać się z tą barwną miejscowością wokół miejsca oświecenia Buddy. Gdyby nie to wydarzenie 2500 lat temu nie wiadomo jak wyglądałaby obecnie…
Odwiedziliśmy też pałac Mahanta, ważnej postaci w historii Bodhgaya. Smutne, że nie wszyscy szanują zabytkowe posągi i płaskorzeźby z wizerunkami i formami Buddów – wiele z nich znaleźliśmy tam w opłakanym stanie, bez szans na renowację…
Kolejnego dnia postanowiliśmy poznać nieco inaczej Bodhgaya i otoczenie. Zdecydowaliśmy wybrać się rowerową rikszą do wioski Kirijama. Po pewnym czasie okazało się, że rikszarz najwyraźniej nie wie gdzie to jest, więc zawiózł nas po prostu gdzie indziej. Cóż, w Indiach bardzo trudno usłyszeć, że “ktoś czegoś nie wie”. Zwykle wszyscy zapytani udają, że są skarbnicą informacji, co w najlepszym razie kończy się tym, że sami pytają kolejnych ludzi o drogę… Nasz rikszarz jednak nie bardzo miał kogo zapytać, toteż wywiózł nas na jakoś krzaczaste manowce. Za to w drodze powrotnej zapytał nas, czy chcemy zobaczyć klasztor Karmapy – też pytanie! Nawet nie wiedzieliśmy, że taki tutaj jest. Potem okazało się, że jest to Tergar Monastery – klasztor Mingyura Rinpocze, w którym J,Św. XVII Karmapa jest bardzo częstym gościem, ilekroć tylko jest w Bodhgaya. Ale i tak nie wiadomo, czy sami trafilibyśmy do tego pięknego miejsca.