Jest kilka miejsc w Indiach, w które na pewno chcielibyśmy kiedyś powrócić. Na jednym z pierwszych miejsc na tej liście jest właśnie Darjeeling. Dlaczego ponad chmurami? Z racji swego położenia na wysokości 2140 m n.p.m., co czasami sprawia, że jest ponad pułapem chmur. Koniecznie trzeba tu zrobić herbaciane zakupy, bo lokalna herbata po prostu nie ma sobie równych.
Usiłowaliśmy zaraz po przyjeździe załatwić “permit” na wjazd do Sikkimu, jednak biuro okazało się się być tego dnia akurat nieczynne. Pochodziliśmy trochę po mieście, w końcu nieoczekiwanie padł prąd i zapadła całkowita ciemność. Po chwili zawarczały agregaty prądotwórcze i gdzieniegdzie (w końcu nie każdy miał agregat) pozapalały się światła. Ogólnie zrobiło się dosyć chłodno, wreszcie przydały się na coś ciepłe ciuchy, które wieźliśmy jeszcze z Polski. Tego wieczoru kosztujemy jeszcze pysznej lokalnej herbaty i wracamy do Capital Hotel.
Za to rano jakże miła niespodzianka – okazało się, że z hotelowego balkonu mamy niesamowity widok na Kanchenjongę, który to szczyt o wysokości 8586 m podobno zwykle kryje się w chmurach i mgłach. A to w końcu prawdziwy ośmiotysięcznik, w dodatku drugi pod względem wysokości szczyt w Himalajach, a trzeci co do wysokości szczyt Ziemi.
Ponieważ dobrze się wyspaliśmy, w dodatku wcześnie wstaliśmy, postanowiliśmy udać się na podziwianie widoków (póki są…) na Observatory Hill i do świątyni Mahakali. Po drodze spotkaliśmy wiele wolnobiegających i skaczących na płoty małp. Widoki wspaniałe, warto było tu być trochę wcześniej, bo niestety powoli zanikały…
Potem podjęliśmy drugą próbę załatwienia pozwolenia na pobyt w Sikkimie – zostaliśmy wpisani do bazy danych lokalnej policji, a potem z całą teczką papierów musieliśmy się udać do magistratu, po wypisanie pozwolenia. Jak łatwo w indyjskich realiach było to przewidzieć, magistrat okazał się być zamknięty (w końcu sobota – o co nam chodzi…), zatem czekało nas oczekiwanie na ponowną wizytę tam aż do poniedziałku.
Jednak w takim mieście jak Darjeeling nie sposób się nudzić, Postanowiliśmy więc odwiedzić lokalne zoo, którego główną atrakcja to czerwone pandy.
Chcieliśmy przejechać się kolejką linową, ale ta jednak okazała się nieczynna z powodu jakiejś większej awarii.
W poniedziałek cud mniemany – magistrat otworzyli godzinę wcześniej. Miało być o 10.30, zapowiadała się godzina czekania. Dokument dostaliśmy “od ręki”, zatem jeszcze tego samego dnia odmeldowaliśmy się z hotelu i mogliśmy wreszcie wyruszyć do Sikkimu.