Pozostał nam ostatni dzień pobytu w Indiach, postanawiamy przeznaczyć go na zakupy. I tutaj już prawdziwa amba – na zwykle tętniącym pełnią życia Paharganj Main Bazar było WSZYSTKO zamknięte. Otwarta była jedynie apteka i niektóre restauracje. Po zasięgnięciu języka dowiedzieliśmy się, że to taki protest w całym Delhi przeciwko wpuszczeniu do Indii sieci Wallmartu z USA. W związku z tym miały działać nieliczne tzw. sklepy rządowe (czyli chyba po prostu państwowe?), tak samo miało być następnego dnia. Udało nam się kupić to, co chcieliśmy w okolicach Connaught Place, resztę z naszej listy zrealizowaliśmy w Manjukatili. Tam na szczęście handel funkcjonował normalnie, widać Tybetańczykom Wallmart nie przeszkadzał. Albo po prostu nawet o tym proteście nie wiedzieli…
Potem pakowanie, obiad, ostatni spacerek po tej tybetańskiej krainie w sercu Indii i tyle dobrego.
Następnego dnia rano taksówką ruszyliśmy na lotnisko. Czas był na powrót, niestety…